poniedziałek, 21 maja 2012

Zupa krem z pieczonych pomidorów


Kilka dni temu na targu natrafiłam na nieziemskie pomidory. Wystarczy spojrzeć na powyższą fotkę, żeby zrozumieć skąd mój zachwyt :)

Nazywa się je 'tomates anciennes' i niestety nie wiem jak to sensownie przetlumaczyc na polski (fr. ancienne = stary, dawny).

Czerwone w lewym gornym rogu to 'coeur de boeuf', co doslownie po polsku brzmialoby jak 'wolowe serce', ale nie ryzykowalabym takiego tlumaczenia ;) Sa to jedne z najwiekszych pomidorow, jedna sztuka moze wazyc nawet pol kilograma!

Zielone tuz obok nich to 'zielona zebra'. Najpierw wybralam same niedojrzale ale sprzedawca na targu przyszedl mi na ratunek :) Nalezy wybierac okazy z zoltymi paskami przebijajacymi spod zieleni.

Zolte pomidory to 'tomates ananas' (ananasowe), a purpurowe (w centrum) to 'noire de Crimée'. Ostatnie dwa rodzaje to 'cornue des Andes' (czerwone, podluzne, na zdjeciu na samym dole) oraz 'tomates cerises' (wisniowe).


Pierwszym planem na te pomidory bylo gazpacho. Pogoda w Tuluzie nas rozpieszczala, do czasu, az wzielam sie za gotowanie ;) Nagle ochlodzenie i deszcz zweryfikowalo moje plany i ostatecznie zrobilam zupe krem z pieczonych pomidorow, inspirujac sie przepisem Asi z Kwestii Smaku. Wyszlo naprawde pysznie!



Zupa krem z pieczonych pomidorow
inspirowane przepisem z Kwestii Smaku

ok 1 kg pomidorow
2 zabki czosnku
2-3 lyzki oliwy
1 lyzeczka cukru
250 ml bulionu
peczek swiezej bazylii
sol, pieprz
parmezan do posypania

  • Piekarnik rozgrzac do 190 stopni. Pomidory przekroic na pol i rozlozyc w formie do pieczenia.
  • Czosnek posiekac na wieksze kawalki i powtykac je w miazsz pomidorow. Doprawic sola, pieprzem i cukrem i wstawic do piekarnika na okolo 1 godzine.
  • Z upieczonych pomidorow zdjac skorke, dodac bazylie oraz bulion i przy pomocy blendera zmiksowac wszystko na gladka mase.
  • Przed podaniem posypac parmezanem. 
  • Bon Appétit!

14 komentarzy:

  1. Bardzo u Ciebie przyjemnie. Zabawne że mamy podobne plany do zdjęć (u mnie to podłoga tarasu graniczącego z brzydką kuchnią w wynajmowanym domu studenckim).
    Polska nazwa jednego z pomidorów to bawole serce.
    Zupa świetna a... na blog będę zaglądał!
    Pozdrowienia ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez rozbawilo jak zobaczylam motyw tla na Twoich zdjeciach :) U mnie jest to stol w ogodzie, ale juz za kilka tygodni wracam do Polski i bede musiala wykazac sie kreatywnoscia na moich 20 warszawskich metrach kwadratowych. Chyba bede musiala sie przyjrzec swojej podlodze... ;)

      Usuń
  2. Madziorku, zjadłabym taką zupę, wygląda przepysznie, zresztą same pomidory również! Tych purpurowych jeszcze nie jadłam, tak samo jak zielonych. Ale za to bardzo lubię żółte :)
    Chyba zrobię taką zupę jak tylko pojawią się lepsze pomidory.
    Serdeczne pozdrownienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zanim przyjechalam do Tuluzy nawet nie sadzilam ze jest na swiecie az tyle roznych kolorow pomidorow (wiem, malo widzialam;). Jak tylko je zobaczylam to kupilam wszystkie, najrozniejsze, a potem sie zastanawialam co ja z nimi poczne :) Na szczescie trafilam na ten przepis na blogu Asi i powstalo cos pysznego, tak wiec jak tylko sie pojawia to kupuj w ciemno! I mi tez bardzo smakuja zolte:))

      Usuń
    2. Ja nie sądziłam, że kiedyś odkryję nowy kolor papryki, póki kuzyn nie pokazał mi fioletowej, którą hoduje. :)

      Usuń
    3. Wow! Juz sobie wyobrazam fioletowe leczo :D

      Usuń
  3. O tak, to jest to, co lubię! Pomidory rozmaitych kształtów i kolorów. Czekam na lato, kiedy pojawią się te ze słońca. Zupa przyrządzona z pieczonych pomidorów ma cudowny smak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie! Bardzo zaskakujace, bo niby to samo warzywo, ale jak sie je najpierw upiecze to zmienia smak zupy. Wedlug mnie na lepsze! :)

      Usuń
  4. Chętnie wypróbowałabym :) Cudowna zupka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te pomidory w kształcie serca uprawiała moja Babcia w Polsce kilkanaście lat temu, a nazywała sie ta odmiana "bycze serce":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie już sama nie wiem, bo słyszę różne nazwy - bycze serce, bawole... ważne, że są naprawdę warte spróbowania:) Zazdroszczę babcinej uprawy! Ja kilka tygodni temu zasiałam u babci na wsi cukinię i czekam na jakiekolwiek rezultaty :)

      Usuń